Chyba nawet sceptyk ezoteryki nie zaprzeczy, że są miejsca, w których czujemy się bardzo dobrze, są też takie, w których po przekroczeniu progu odczuwamy silny niczym niewytłumaczalny niepokój. Istnieje fenomenalne przekonanie, w które z całą mocą wierzę, że mury i struktury architektoniczne mogą w pewnym sensie zapamiętywać duchowe i emocjonalne ślady ludzi, którzy je zamieszkiwali.
Uczucia radości, smutku, bezpieczeństwa lub strachu mogą być swoistym spoiwem, zarazem odzywać się echem dawnych sytuacji, które miały miejsce w tych przestrzeniach. Z perspektywy duchowej pamięć ścian może także być postrzegana jako przesmyk do interakcji między widzialnym i niewidzialnym, zaproszeniem do zgłębienia historii miejsca. Zjawisko to, choć utożsamiane z duchowością, bywa przedmiotem analiz psychologów. Rozważania tzw. teorii miejsca, zakładają, że nasze otoczenie wpływa na nasze samopoczucie oraz zachowanie.
Niezależnie czy pozostaje ono obiektem badań, wiary, czy metafory dla złożonych relacji między przestrzenią a ludzkimi doświadczeniami, warto z szacunkiem podchodzić do miejsc, w których na co dzień żyjemy. Dostrzegając ich wartość nie tylko materialną, ale również dbać o wartość emocjonalną, bowiem historia naszych emocji – nasza historia – może przetrwać.